piątek, 29 sierpnia 2014

chapter two

Wyszłam ze szkoły. Byłam na kółku teatralnym a Emillie skończyła lekcje godzinę temu. Miałam wybór : autobus albo zawracanie głowy Elenie. Wybrałam autobus. Kobieta na pewno miała jakieś spotkanie z przyjaciółmi czy coś. W tym momencie mój biały iPhone zaczął wibrować. 
-Audrey?
-Nie, tato. Kosmici. 
- Gdzie jesteś? 
-Na przystanku autobusowym. Za 10 minut mam autobus. 
-Nie ma mowy! Czekaj tam. Jack już po ciebie jedzie.- zażądził i rozłączył się.
No tak, tak to jest, kiedy twój ojciec  jest właścicielem największego centrum handlowego w Stratford.
Usiadłam na ławeczce przy przystanku i zaczęłam czytać książkę .
-Ey, Hudson!- usłyszałam i podniosłam wzrok.
-Czego chcesz Bieber?- warknęłam.
-Podwieźć Cię?- zapytał, a ja byłam... zdziwiona ? zaskoczona?
-Ekhm. Nie, dzięki. Zaraz będzie po mnie Jack.
-To tak się nazywa ten, który Cię zechciał?
-Nie, debilu. To mój szofer, który właśnie przyjechał.- odparłam.- See you.*
Weszłam do samochodu i usiadłam na tylnym siedzeniu czarnego Mercedesa.
Jack nie odzywał się przez całą drogę, za co byłam mu bardzo wdzięczna.
Gdy byłam już pod domem, podziękowałam mu i szybkim krokiem udałam się do środka.

***

Siedziałam od godziny nad lekcjami odrabiając zadania. No ale czego ja się spodziewałam?  Jest już 
piątek, minął cały tydzień zajęć.
Włączyłam moją ulubioną muzykę : klik
Może dla niektórych jest ona nudna, ale ja naprawdę się w niej odnajduje.
-Audrey!- usłyszałam krzyk Eleny.-Jakaś dupeczka do Ciebie!
O kogo mogło jej chodzić ? Dziwne.
Zeszłam powoli na dół. Stał tam.... Bieber.
-Czego?
-To tak się wita gości?- zaśmiał się wchodząc.
-Nie przesadzaj, wychodzisz stąd.
-Zbieraj się, idziemy na imprezę.-dopiero teraz zobaczyłam jego strój. 
-Nie mam ochoty. Cześć.- powiedziałam próbując zamknąć drzwi, ale zatrzymał mnie nogą.
-Masz  20 minut.- uśmiechnął się.
-Muszę?- jęknęłam.
-Tak.- powiedział wymijając mnie i wszedł po schodach na górę.

***

Ubrana wyszłam z łazienki.
-Może być?
Chłopak podniósł wzrok znad telefonu i popatrzył na mnie po czym głośno wciągnął powietrze.
-Gdyby nie impreza, pieprzyłbym Cię tu i teraz.
-Ty kretynie! Tobie jedno w głowie- warknęłam, a następnie ominęłam go i wyszłam z domu. On to ma tupet! Jak w ogóle?! Och, nie jestem w stanie opisać mojego zażenowania. Bieber, ta niewychowana bestia dogoniła mnie. Niech go szlag!
-Nie denerwuj się, złotko. Złość piękności szkodzi. 
-Jak się nie zamkniesz, to zaraz zmienię zdanie i wrócę do domu- powiedziałam, patrząc mu w oczy. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, to już by nie żył. Zaśmiał się, po czym objął mnie swoim ramieniem, przyciągając bliżej siebie. Zalała mnie fala gorąca. Pobudziłam do życia rój motyli. Jednak po chwili odzyskałam zdrowy rozsądek i strzepnęłam z siebie jego dłoń. 
-Gdzie z tymi łapami?! W dupę sobie wsadź! 
-Czy nie możesz być miła na jeden wieczór?- Zaraz wybuchnę ze złości. Odezwał się!
-Nie!- krzyknęłam na niego. Staliśmy koło jego wozu, który nawiasem mówiąc był po prostu boski. 
-Kobiety...- Otworzył mi drzwi od strony pasażera. Hoho, cóż za dżentelmen! Wsiadłam do tego cacka. Justin usiadł na miejscu kierowcy i ruszyliśmy na imprezkę. 

***

-Nie pij więcej.- Spojrzałam na Justina, który był już lekko wstawiony. Machnął ręką, po czym otworzył kolejne piwo. 
-Wypij, może się wreszcie rozluźnisz. Jesteś cholernie sztywna. 
-A kto nas potem odwiezie do domu?!- Byłam wściekła i najchętniej dałabym mu w twarz. 
-Zaczyna się. Mogłem zabrać kogo innego.- Auć. Zabolało.
 Wyrwałam mu butelkę piwa i zaczęłam pić ją duszkiem. Justin był zdziwiony.
 Po chwili butelka została całkowicie przeze mnie opróżniona. Podobnie opróżniłam jeszcze kilka butelek i szklanek z różnorodnymi procentami.
 Lekko kręciło mi się w głowie, ale chciałam udowodnić Bieberowi, że nie jestem tą, za którą mnie ma. 
Nie jestem sztywna i potrafię się bawić. Zauważyłam, że podrywa kilka lasek. No proszę, proszę. Ktoś chce tu wojny. Wzięłam pierwszego lepszego fagasa i zaczęłam z nim tańczyć. O Boże, co ja wyprawiam. Ocierałam się o jego krocze, powodując stan podniecenia u mojego partnera. Zaczął całować moją szyję i gdyby nie Bieber wylądowałabym z nim w łóżku. Szarpnął mnie za ramię. 
-Co ty wyprawiasz, Audrey?- krzyknął na mnie. 
-Bawię się, nie widać?!- odpowiadam mu tym samym tonem. 
-Jesteś idiotką!
-A ty dupkiem! Zabierasz mnie na jakąś imprezę, potem się upijasz. Mówisz, że jestem sztywna. A w czasie gdy ja zaczynam pić ile wlezie, to ty sobie podrywasz jakieś dziwki. Kiedy zaczynam się wreszcie bawić, to masz do mnie pretensje! Jesteś dupkiem, kretynem, idiotą...- Nie pozwolił mi skończyć. 
-Och, zamknij się.- Po tych słowach zbliża się do mnie i złącza nasze usta. O kurna.

------------------
No i jak dziewczyny? Ten rozdział napisałyśmy wspólnie z Zuzą. Hope U like it <3

czytasz=komentujesz

Al and Zuz :)

7 komentarzy:

  1. SUPER !!!! CZEKAM NA NEXT !!!! :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zajebisty !!! Kocham kiedy nn :#

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny! Kilka błędów jest, ale wrażenie jest genialne :) czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Za za zajebiste !! bum bum (; nmg doczekać się kolejnego rozdziału !! Wgl jt 11:38 a ja się czuje jak po dropsach i w huj nie mogę spać ;( /@wiktoriamaciszk

    OdpowiedzUsuń
  5. O KURDEKURDEKURDE!!
    kiedy nastepny?!dziewczyno to jest wspaniale!*-*

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowne czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń