wtorek, 11 listopada 2014

chapter seven part one

Wiecie co? Czasami miałam ochotę zniknąć tak, żeby nikt mnie nie znalazł.
Być jak przysłowiowa "mucha na ścianie" i po prostu być niewidzialna.
Jedną z takich chwil była właśnie jazda samochodem z Justinem, której w niczym nie pomagała niezręczna cisza.
-Jesteś głodna?- spytał i dodał nie czekając na odpowiedź. -Kanapki są w koszyku z tyłu.
-Długo będziemy jechać?- odparłam, starając się utrzymać tą niedorzeczną rozmowę przy życiu.
-Jeszcze jakieś pół godziny.
Na tym skończyła się nasza interesująca wymiana zdań.
***
-Audrey jesteśmy.-powiedział chłopak trącając mnie lekko w ramię.
Aha, czyli zasnęłam.
Nie no pogratulować i nic więcej.
-Już nie śpię -mruknęłam niezrozumiale i wyszłam rozprostowując kości.
Przetarłam rękami oczy i po otworzeniu szeroko powiek z moich ust wyrwało się przekleństwo.
-Nie podoba ci się?- spytał, a ja popatrzyłam na niego  jak na jakiegoś aliena.
Dom był nowoczesny i położony całkowicie w lesie. Naokoło nas nie było nic oprócz wysokich sosen o kłujących długich igłach i wielkiej niekończącej się głuszy.
Usłyszałam rżenie konia i odwróciłam się. Naprzeciwko domu była stajnia.
-Justin tu jest pięknie!- wykrzyknęłam rzucając się chłopakowi na szyję.
-Cieszę się. Chodź, zobaczysz dom.
Weszliśmy do domu, znaczy ja wparowałam a Justin taszczył nasze walizki.
Oniemiałam.
Weszliśmy wprost do wielkiego przestronnego salonu, całego urządzonego w kolorach beżu i kawy z mlekiem. Na środku stał wielki narożnik w białym kolorze obok niego puchaty dywan, a na równoległej ścianie wielki kominek z telewizorem nad nim. No kuźwa, to jest domek wakacyjny?
-Chodź do kuchni zrobimy coś dobrego.-powiedział obejmując mnie w pasie i idąc ze mną do następnego pomieszczenia.
Kuchnia posiadała biało szary, nowoczesny aneks kuchenny, a na środku stała szara wyspa.
-To jest jakiś zamek?- spytałam chłopaka.
-Nie skarbie, tylko domek wakacyjny, nic wielkiego.Chyba, że chcesz zobaczyć sypialnię. -poruszał brwiami znacząco, na co przewróciłam oczami.
-To jakaś aluzja?
-Jeśli tylko chcesz, to...
-Ey, nie zagalopowałeś się?
-Przesadzasz.- prychnął.- Idź się rozpakuj, zawołam cię jak będzie gotowe.
-Justin...- przeciągnęłam. -Nie mogę zostać?
-Nie!- wypędził mnie do sypialni w której były już nasze walizki.
***
-JUSTIIIIIIIN !- krzyknęłam, a chłopak wbiegł do sypialni jak poparzony.
Zaczęłam się śmiać jak głupia z jego reakcji, a on popatrzył na mnie jak na wariatkę i zaczął powoli podchodzić.
-Wszystko okay?-spytał.
-No ty mnie nie wołałeś, więc zrobiłam to za Ciebie.- powiedziałam patrząc na niego szczenięcymi oczyma.
Chłopak poklepał swoje plecy, na które bez namysłu wskoczyłam i wziął mnie do kuchni.
-Nie dasz mi żyć.- westchnął.
-Równie dobrze mogę iść do lasu, gdzie mi coś zrobią i problem z głowy.
-Nie jesteś problemem.- powiedział , sadzając mnie na wyspie.- Chciałbym się z Tobą.. zaprzyjaźnić Audrey. Wiem jak to brzmi, takie słowa z moich ust ale.. jesteś inna. Nie jesteś taka jak wszyscy.
-Zamknij się i mnie pocałuj.-odpowiedziałam i chłopak naparł na moje wargi.
Coraz namiętniej się całowaliśmy,aż usłyszeliśmy zamykane drzwi i głośne : Yooo Bieber!
O nie.
-------------------------------------
Jak widzicie, zmieniłyśmy wygląd Audrey,ale mam nadzieję,że wam to nie przeszkadza.
Jak myślicie, kto przyjechał ?
Ten rozdział będzie podzielony na dwie części misie.
Jak myślicie, założyć blogowi aska/twittera ?
HOPE U LIKE IT.

3 komentarze:

  1. Aska i rozdziały częściej i będzie super <3

    OdpowiedzUsuń
  2. mam nadzieję, że teraz rozdziały będą częściej. ..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękujemy za opinię, ale zrozumcie, też mamy szkołę :) / Audreey

      Usuń